Wjazd do Jerozolimy, 30 rok n.e.

"Powitanie to, aczkolwiek było radosne i szczere, nie świadczyło o jakimkolwiek prawdziwym, czy głęboko w sercach tkwiącym przekonaniu tej wesołej rzeszy."

172:3.5 (1881.3) Wojowniczy król zawsze wkraczał do miasta na koniu, król z misją pokoju i przyjaźni zawsze wchodził na ośle. Jezus nie chciał wkroczyć do Jerozolimy jako jeździec na koniu, ale chciał wejść w pokoju i z dobrą wolą, na ośle, jako Syn Człowieczy.

172:3.13 (1882.6) Kiedy zbliżali się do Jerozolimy, tłum zaczynał coraz intensywniej manifestować swoje uczucia, tak bardzo, że kilku faryzeuszy podeszło do Jezusa i powiedziało mu: „Nauczycielu, powinieneś skarcić swoich uczniów i napomnieć ich, aby zachowywali się bardziej przyzwoicie.” Jezus odpowiedział: „Jest całkiem właściwe, aby te dzieci witały Syna Pokoju, którego wyżsi kapłani odrzucili. Bezcelowe byłoby zabraniać im tego, gdyż zamiast nich krzyczałyby przydrożne kamienie”.

172:3.15 (1883.1) Faktycznie, ten powierzchowny i spontaniczny wybuch powszechnego entuzjazmu nie miał żadnego głębszego znaczenia. Powitanie to, aczkolwiek było radosne i szczere, nie świadczyło o jakimkolwiek prawdziwym, czy głęboko w sercach tkwiącym przekonaniu tej wesołej rzeszy. Pod koniec tygodnia te same tłumy tak samo skłonne były odrzucić Jezusa, kiedy Sanhedryn raz przyjął twardą i zdecydowaną postawę przeciwko niemu i kiedy zostały otrzeźwione – kiedy ludzie zrozumieli, że Jezus nie będzie ustanawiał królestwa zgodnie z ich długo żywionymi oczekiwaniami.